inspirational

Pamiętniki i systematyczność to dwa słowa o których czasami zdaje się nie mam pojęcia. w sensie nie czuje że istnieją one we mnie na tyle aktywnie żeby wiedzieć jak tego używać… oj.

ostatnio czas przyspieszył. wróciłam z Miasta Grzechu z okrojonym budżetem, bagażem magazynów, wspomnieniami z The Kills i chorobą (tak dla urozmaicenia). Ale nie masie co dziwić, brak snu, zdecydowany nie-brak wrażeń plus nocne wędrówki w pogodę różną tak to już czasem działają na system immunologiczny. ale nie ma co marudzić bo było bosko!

teraz próbowałam wrócić grzecznie do rzeczywistości, pilnie zacząć przeglądać materiały do zbliżającej się eliminacji studenta, ale trochę mi nie wyszło. w zamian za to ciągle siedzę i przeglądam artykuły, edytoriale, bla bla bla i zatapiam się w swoich (bądź cudzych) marzeniach.

jedna z nich jest ogród wariactw, lampionów i przedziwnych stworzeń. od zawsze uwielbiałam Małego Księcia, Alicje w Krainie Czarów i Zaczarowany Ogród. A ostatnio jeszcze dołożył się Tim Walker, któremu jakimś trafem ciągle udaje się wyświetlać na moim monitorze, lub pojawia sie w publikacjach, które czytam, kupuje i te de. W każdym razie nie mogę przestać śnić w do.saturowanym kolorze, słyszę Florence and the Machine i atakują mnie różne obrazy. I niech tak zostanie…

(za sprawą tego teledysku kręci mi sie w głowie)

stay inspired!

tim-walker-magic-wood1

shout when you wanna get off the ride!

już 20.11.2008 umręęę. z radości.bo zobaczę tych państwa żywcem spoconych…

the_kills

Kto nie zna niech już szybko sie zapoznaje z The Kills. A kto zna… to nie musze nic dodawać. Może poza tym, że najnowszy ich album rozjechał mnie 13 razy. kazdy kawałek był swojego rodzaju TIRem, który na pełnym gazie mnie zrównał z ziemią…ze taką sobie metarofe motoryzacyjną tutaj strzelę. ; )

the20kills

Tak. Powiedziałabym ze ta płyta jest zdecydowanie w mojej Top 5 2008 roku…jeśli nie Top 3. ( i tu zaczelam sie zastanawiać w jakiej kolejności poukładałabym te albumy które ukochałam w tym roku…ale to może zostawmy dla posta typu “końcowo-roczne-podsumu…sie zaplątałąm…w sensie ze bedzie pewnie nie jeden post podsumowujący rok 2008 z mojej perspektywy. To i muzyka sie tam znajdzie na bank.o)

Oczywiście cała historia z The Kills wiąże się z Olą – Cookie vel Marktfresh – Poważyńską, której zawdzięczam nie tylko miłość i pożadanie jakie wywołali we mnie jakiś czas temu amerykańska wokalistka Alison “VV” Mosshart i brytyjski gitarzysta Jamie “Hotel” Hince… zawdzięczam jej dużo więcej muzycznych rewelacji. Bo ja taka nieuświadomiona kiedyś byłam… ; )

Tak więc z duszą, sercem i te pe na ramieniu oczekuję godzin póznowieczornych w czwartek ❤

a na zakończenie tego jakże “podniecam.się.i.chwalę.za.razem.” posta, pierwszy kawałek jaki usłyszałam z Midnight Boom

no i kawałek, który pretendowałby do najulubieniejszego ulubionego na płycie gdyby nie fakt, że uwielbiam absolutie wszystkie!

“shout when you wanna get off teh ride
cos it crossed my mind
it crossed my mind
i’m a penny in a diamond mine
we could be movers
we could be shakers
if we could just shake something out of the blue
and get off the ride”

 

uh

Annie.

Zakochać się w ludziach których fotografujesz. Poznać ich to tylko wstęp…

Oto kolejna kobieta, której sylwetkę i prace warto znać:

http://www.youtube.com/watch?v=ukm6zcj1dns

Ostatnio zasypują mnie myśli o niesamowitej Annie Leibovitz. Przeglądając jej zdjęcia zastanawiam się, czy ona czasem nie ugryzła wielkiego kawałka talentu jaki miał przypadać na wszystkie kobiety, które chciałyby kiedykolwiek zajmować się fotografią. Ona wręcz oddycha pasją. Jest sylwetką, ikoną, piękną kobietą, matką, córką, przyjaciółką… i na wszystko wystarcza jej czasu…bardzo polecam film – “Annie Leibovitz – Life through a lens”

Oglądałam kiedyś fragment dokumentu (chyba na BBC) o Królowej Elżbiecie II i był oczywiście kawałek z sesji zdjęciowej zrobionej przez Annie Leibowitz. Znalazłam kawałek na youtubie i strasznie się znowu obśmiałam. Dwie silbe kobiety na jednym planie.

W środę lece do Londynu. Zamierzam oczywiście odwiedzić National Portrait Gallery. Wystawa Annie Leibovitz potrwa do lutego jeśli kogoś to interesuje ; ) Może też odwiedzę drugą silną kobietę… ; )

leibovitz4603

blurred vision

jestem zdecydowanie uzależniona od słońca.

poświeciło troche przedwczoraj i wczoraj i mimo ze zdychalam, kichałam i prychałam to dawałam całkiem niezłe oznaki życia. dziś podnoszę głowę a tu co? Warszawa znowu zniknęła. w chowanego sie stolica bawi normalnie no. strasznie wesołe to. szaro, buro i ponuro. lodówka też ma chyba jesienną depresję. albo się odchudza… tylko ze anorektyczna lodówka nie wpływa dobrze na moje samopoczucie. i na samopoczuczie mojego żołądka bynajmniej też nie… ; )

bezproduktywny wczorajszy dzien… no w sumie nie do końca. jakis update niewielki się zrobil:

http://beatamazur.viewbook.com

zaraz biegnę na zajęcia… dzis prezentacja o Candace Meyer (www.candacemeyer.com). zobaczymy co te baranki powiedzą jak zobaczą zdjęcia które maksymalnie mnie hipnotyzują już dłuuuugi czas. O np takie o:

2-6

ech. no ale trzeba wrócić do warszawskiej rzeczywistości bezsłonecznej…

dobrze, ze przynajmniej nie pada…

autobus

Sisters.

miss ya.

julita-mix1

mix-blu

dsc_0199

Warszawa i Dwie Dwójki

Miasto stołeczne.

warszawa-1

Miasto obecnie konieczne.

warszawa-2

Oswajanie przestrzeni jest to proces złożony. Raczej nie krótkoterminowy. To taki bieg na długi dystans. Miejski prywatny maraton korespondencyjnie. Przekładanie terminów na nastepny i nastepny i nastepny dzień. I Doszukiwanie sie w małych drobiazgach dnia codziennego efektów owego oswajania. Cos małego ale mojego, knajpa w której można zasiedziec się z przyjemnościa, galeria która przyjażnie patrzy pracami zza antyram, i przyjazne twarze strzelające codziennie uśmiechami. Twarze posiadające znane imiona strzelaja nimi celniej. Dobrze ze tak często trafiaja we mnie 🙂

dziś dzień jak codzień.

ale data zmusza do refleksji. chcąc nie chcąc.

nie trzeba sie tym chyba martwić nie?

22 – dwie dwójki.

eh

🙂

here there nowhere somewhere

obecnie siedze na walizce. aktualnie w Berlinie. dzis wsiadam w pociąg i jade do Drezna. odwiedzamy świętujemy imprezujemy i lenimy się. taki plan końcowo-wakacyjny. takie to tu to tam spowodowało, że cholernie zachciało mi się większej podróży, większej przygody, więcej niewiadoych, więcej nowych znajomych. i dlatego coraz bardziej myśle o couchsurfing.com … w sumie czemu nie.dlaczego ciagle te same miejsca? po spotkaniu z Frankiem (rowerowym wybawcą i przyjacielem Bjorna za razem)mam ochote spakowac plecak juz teraz. ale narazie sie nie da niestety. październik=przeprowadzka. pażdziernik=nowa zabawa w nową szkołę. październik=próba utrzymania się na dwóch frontach. październik=wyzwanie. październik=nowe mieszkanie. no to zobaczymy. zyski i straty będe oceniac najwczesniej pod koniec roku. powiedzmy ze podsumowanie zaplanowałam na styczeń.

a narazie popijam białą herbate u Bjorna. w Berlinie świeci piękne słońce a w Dreznie jutro ma padać. eh. ale Winnie nie widziałam już wieki. będzie miło.

wczoraj świętowaliśmy zaległe urodziny Rahel i nadchodzące urodziny Tilmana. mnóstwo śmiechu jeszcze wiecej wina i grill. Na koniec Norbert (ojciec Rahel i Tilnama) stwierdził, że skoro jestem najstarsza to mam pilnowac dzieci w klubie. haha. śmieszne. faktycznie byłam najstarsza. matko co to sie porobiło. przecież zawsze byłam najmłodsza! halo! nie nie to nie tak… eh. no nic. w końcu i tak zostawiłam dzieci w Kultur Brauerei i pojechałam do domu. dziadek. babcia. stara rura. starzeje sie. a niech to. ; )

 Herbata chociaż gorąca to przyjemnie orzeźwia. i zaraz będe się zbierać.

kierunek Drezno.

reminescencje.

Londyn.

8 miesiecy. bylo minelo.

ciekawe tylko kiedy obudze sie z silna potrzeba przejechania sie metrem lub poprowadzenia autobusu z pierwszych siedzen na pietrze…

no ale hola hola koncert Scout Niblett juz niedlugo wiec tego.nom spacer nad Tamiza zawsze w cenie.

albo Bricklane… u mnie tym razem w wersji depresyjno szarej. ale pozory myla… tam sie zawsze cos dzieje.



left.behind

I wiatr mnie dmuchnal i zdmuchnal.

wywialo mnie z Londynu. przywialo spowrotem na stare smieci.

zobaczymy jak sie potoczy. a tymczasem…


dmuch.puch…

przyszlomi znowu siedziec i myslec co tu zrobic.

dmuchnac czy zostawic to temu co chucha.

wiatr mi w uszach szumi.

szuuum

sz.

:*

dmuchawce.jpg

na zdjeciu moja dmuchawcowa dusza.

czyli moja A.


May 2024
M T W T F S S
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031